sobota, 21 grudnia 2019

Świąteczny czas

Kolejny rok za nami
Wczoraj obchodziliśmy z Moim Królem trzecią rocznicę bycia ze sobą
Łaaał
Kiedy to minęło?
Już półtora roku jesteśmy małżeństwem
Tegoroczne Święta
Jakie będą? Czy przyniosą nam dobrą nowinę?
A przyszły rok
Co nam przyniesie?
Uśmiecham się teraz
Będzie dobrze
Optymizm nie pozwala mi na dłuższe rozterki

Chciałabym aby tegoroczne Święta przyniosły Wam wiele radości
Zapach choinki
Gdzieś w tle kolędy
I bliscy

Czego nam więcej trzeba?
Święta to czas kiedy myślimy o rodzicach, dzieciach
Święta to smutek i tęsknota za tymi co odeszli
I nadzieja na lepszy czas

Już niedługo powitamy Nowy 2020 rok
Jak byłam mała zdawało mi się to tak odległe
a teraz to nasza codzienność
Wierzyłam, że kiedyś będę miała rodzinę
Mam
Wierzyłam, że stanę na ślubnym kobiercu
Wzięłam wymarzony ślub kościelny
O czym jeszcze marzyłam będąc dzieckiem?
Chciałam mieć dużego futrzastego psa
Miałam Kaukazy, fajne owczarki
Też tęskno mi do tych spacerów po łące z psiakami
A dziś?
Czasem myślę o psiaku
ale sprawa naszych wyjazdów nieco komplikuje możliwość posiadania ukochanego zwierzaka
Nie mamy takich osób, którym można by futrzaka podrzucić
Ale kiedyś jak osiądziemy w domu
to chętnie
Mój mąż chce zupełnie innego psiaka niż ja
chociaż w sumie obojgu nam podoba się labrador
ewentualnie zgodziłabym się na beagla
Ale nie dziś
Kiedyś

Na później odkładamy swoje marzenia...
Marzę o...
Niezmiennie o morzu
Wyjeżdżaliśmy dwa lata z rzędu nad morze
w 2020 morze sobie podarujemy...
*

Kochan

życzę Wam 

wspaniałych

ciepłych, rodzinnych 

Świąt Bożego Narodzenia


i cudownego Nowego 2020 Roku


:))))
Clara

środa, 19 czerwca 2019

Słomiana wdowa po raz pierwszy

Już rok za nami




Dziś po raz pierwszy się rozstaliśmy
Mój Król pojechał na Mazury do swego przyjaciela
nieee, nie na wakacje
Przyjaciel Króla wyremontował chatę z drewnianych bali
zaciągnął spory kredyt, ale nie ubezpieczył chaty
Wszystko się zjarało
w internecie można zobaczyć filmik z pożaru
został tylko komin.
Dziś mój Król nocuje u rodziców, a jutro z rana chłopaki jadą ogarnąć pogorzelisko...
Żona przyjaciela mojego męża przez tydzień płakała
Ja sobie nie wyobrażam takiego nieszczęścia
Dom miał być pod wynajem, już mieli przyjeżdżać goście... a tu taka tragedia...
Ja też nie mam ubezpieczonego domu
jakoś nie wierzę w te ubezpieczenia

Jako słomiana wdowa staram się zorganizować sobie czas
Jak ja noc przetrwam?
Nie licząc moich pobytów w szpitalu zawsze byliśmy razem
zasypiałam wtulona w męskie ramiona
Miałam to o czym marzyłam
Na całą noc mieliśmy otwarte drzwi tarasowe
a dziś mowy nie ma, nie zasnę tak,
będę się bała, zamknę drzwi i będę się dusić...

Nie jest aż tak kolorowo między nami
bo napisałam, że miałam to o czym marzyłam
chodziło mi o tulenie się do mojego Króla
Jest sporo trudnych chwil za nami
To zawsze ja mam pretensje
Milczę
ale potem rozmawiamy
On obiecuje, ba nawet mówi przysięgam
a ja zawsze powtarzam
kochanie nie słowa a czyny
Co mi po tym, że powie, że obieca, że przysięga
jak wciąż i wciąż...
no właśnie nie chcę o tym jeszcze mówić
ale problem jest
nie zniknie samoistnie
On musi się ogarnąć
Ciężko mi z tym i jeszcze nie potrafię o tym mówić

Jestem optymistką
będzie dobrze

Byliśmy w maju na weekend w Rzeszowie
realizowaliśmy voucher, który otrzymaliśmy w prezencie ślubnym od mojej przyjaciółki,
która była moją świadkową
Super sprawa
spodobało nam się
Zgodnie zdecydowaliśmy iż chcielibyśmy każdą naszą rocznicę świętować weekendem we dwoje,
co roku w innym mieście
Teraz to był Hotel Nowy Dwór w Zaczerniu, bajka



Kolacja do której ubraliśmy się odświętnie
założyłam czerwoną sukienkę, a Król garnitur :)
Potem nocny spacer
za dnia zwiedzanie Rzeszowa
byliśmy w podziemnym muzeum - polecam
Akurat gdy tam byliśmy trwał Festiwal Carpatia
na Michała Szpaka, który miał wieczorny występ już nie doczekaliśmy
musieliśmy wracać...
Rano śniadanie w hotelowej restauracji i potem znów Rzeszów...

Także w maju byliśmy na Ślubie brata Mojego Króla
było fantastycznie
Najpierw USC potem przyjęcie dla rodziny i przyjaciół,
a wieczorem zabawa w Klubie w Warszawie...

Zostaliśmy w Warszawie jeszcze kilka dni
chodziliśmy po Stolicy, zwiedzaliśmy
chcieliśmy zaliczyć Muzeum Nauki Kopernik, ale nie było szans na bilety,
nawet przez internet
może uda się kolejnym razem...

A na wakacje
Oczywiście Nasze Polskie Morze
JUHU!
Już się cieszę
Kocham morze... szum... piasek
i te Zachody Słońca... niesamowite...

Clara


sobota, 1 czerwca 2019

Dzieckiem być

Chciałabym przez chwilę
być dzieckiem
Ale tylko jeden dzień... jedną. chwilę...
Poczuć jak to jest mieć przy sobie rodzicòw i Brata...
Dla nas nasze dzieci zawsze pozostają dziećmi...
.. 
A dorośli dla swych rodzicòw.. dziećmi...

Clara


sobota, 6 kwietnia 2019

Zapachniało Wiosną

Zapachniało Wiosną
Serduszko puka w swoim rytmie, bez szaleństw, czasami dokucza,
ale już lepiej.
Wiosna
Nareszcie
Zakwitła moja ukochana Magnolia

Pojawiają się inne cieszące oko kwiaty...
Jest OK

Niebawem moje imieniny 😊
Znowu spotkamy się  z moimi przyjaciòłmi
będzie ta sama ekipa co na naszym ślubie.
Mò Kròl ma w poniedziałek urodziny
oboje obchodzimy imieniny to imprezy nie organizujemy.
I znòw Świêta za chwilę...
Czas płynie nieubłagalnie...

Clara

środa, 6 lutego 2019

Już po...

Już po...
Jestem teraz w domu.
W moim przypadku zabieg trwał 4 godziny.
Najgorsze przed zabiegiem było to jak lekarz powiedział, że teraz jeszcze mogę się poruszyć, ale jak mi powie to przez najbliższą godzinę nie będę mogła ani drgnąć. Wtedy ta godzina wydawała mi się wiecznością. Wytrzymałam cztery.
Przygotowanie w szpitalu trwało dwa dni. badania. TK, Echokardiografia przezprzełykowa - połykania kamery. To badanie podczas którego musiałam połykać rurę do której wprowadzano kamerę by zbadać serce było koszmarem. Ale przeżyłam, starałam się relaksować, pomagał oddech. Nie było mi wolno połknąć śliny, bo kamera się zaleje. Uch jak sobie przypomnę to uczucie dławienia, jedynie powolny oddech pomagał.
Jak już mnie zawieźli, oczywiście na głodniaka (bez jedzenia i picia) nie myślałam o jedzeniu, pragnęłam jedynie by się zaczęło. Trochę krępujące było dostarczenie mnie na wózku przez dwa oddziały odzianej w specjalny zielony fartuch, okrytej jedynie jednorazowym prześcieradłem. Ale to też można sobie wytłumaczyć, że tak robią, ubrania zostają w sali.
Potem musiałam zdjąć wszystko poza skarpetkami he he - miałam coś swojego. Położyli mnie na łóżku i zaczęło się przyklejanie elektrod, było ich chyba z 50. Od stóp do barków. Kiedy wszystko podłączyli lekarz wprowadzał elektrody do serca, najpierw trzy, potem czwartą. Dostawałam zastrzyki, kroplówki, podłączyli pompę z lekiem. Lekarz do mnie gadał, obserwował monitory. Zaczęło się... Skurcze wywoływane przez prąd były zbyt krótkotrwałe, gasły, bardzo bolało i to nie w jednym, a w wielu miejscach jednocześnie. Dlatego włączyli dwa leki wywołujące tachykardię. Boże ten ból. Zawołam: O Jezu jak boli. Lekarz w odpowiedzi rzekł: Może Pani kląć jak to Pani pomoże. A ponieważ z natury nie przeklinam z moich ust co jakiś czas wydobywało się: O Jezu...
Potem zrobiło się nieciekawie. Usłyszałam jak lekarz mówi do pielęgniarki: Proszę zadzwonić po lekarza. Po paru minutach lekarz tym razem podniesionym głosem wołał: Dzwoniła Pani po tego lekarza? A po kolejnych paru minutach: No gdzie jest ten lekarz? Na pewno Pani dzwoniła? Ciśnienie spada, proszę zadzwonić jeszcze raz.
Wiedziałam, że nie jest dobrze.
Widziałam swoich rodziców. Tata obejmował ramieniem Mamę, a Mama bardzo się martwiła, rękę do ust przykładała, była ubrana w jasny płaszcz... Tata chciał pójść ze mną do domu. Powiedziałam, że tu gdzie jestem jest dobrze, miałam uczucie, że jestem z Moim Bratem Darkiem. Zobaczyłam dom, to była ruina, gruz w pokoju... Nie mam pojęcia o co chodziło i dlaczego takie wizje. Pewnie odleciałam na chwilę.

Potem lekarz zwrócił się do mnie: Za chwilę przyjdzie anestezjolog, uśpimy Panią. Musimy przywrócić tryb zatokowy, ma Pani migotanie przedsionków, spada ciśnienie. Potem Panią wybudzimy i zaczniemy od nowa. A teraz proszę nabrać powietrza w płuca i przeć.
Boli - powiedziałam. Jeszcze raz nabrać powietrza i przeć i tak cały czas, ile Pani zdoła.

Wszedł drugi lekarz na salę operacyjną.
O jest lekarz - powiedział mój doktor prowadzący zabieg
Zaczął mu mówić co się dzieje, a po chwili powiedział: puściło. Mamy tryb zatokowy, możemy kontynuować.
Bo czekaliśmy aż lekarz przyjdzie - powiedziałam z uśmiechem
Tak... - zgodził się ze mną lekarz
Potem sobie lekarze rozmawiali. I ten drugi założył mi jeszcze jedną elektrodę przez tętnicę.



A potem znów ból i ból. I znów połykanie kamery. Fatalne uczucie jak pielęgniarka musiała raz głębiej ją opuszczać, to znowu dawać wyżej. Pojawiał się odruch wymiotny, a mi nie wolno było drgnąć, bo lekarz operował na sercu 4 elektrodami.
Później już Mapowanie serca.
Wiedziałam, że jest dobrze, bo mapowanie to kolejny etap zabiegu.
Jak już serce było zmapowane można było rozpocząć to o co nam chodziło - ablację serca.
Dokleili mi znów sporą liczbę elektrod na całe ciało, nawet na plecy. Byłam cały czas monitorowana.

Trwało to bardzo długo. Próbowałam się modlić, ale modlitwy uciekały - przerywał je ból nie do wytrzymania. Dostawałam zastrzyki z lekami przeciwbólowymi co pewien czas.
Udało się. Na dzień dzisiejszy to wszystko. - usłyszałam
Powiedziałam, że jeszcze po prawej stronie u góry czuję, ale lekarz miał za krótką i za miękką elektrodę, nie potrafił się tam dostać.
Musiałam leżeć. Potem lekarz pokazał mi serce na dwóch monitorach. Na pierwszym po lewej było całe serce z kolorowych kulek.
- O! To Pan sobie w kulki gra - to była moja reakcja, uśmiechałam się szczęśliwa, że już po... ze się udało
Na drugim monitorze też moje serce tyle, że z szarymi obszarami - to były miejsca wypalone prądem
Cieszę się, że mogłam to zobaczyć.
I nie chciałabym musieć przeżywać tego jeszcze raz...
Oby nie było trzeba.
Nikomu nie życzę takiego bólu. Starałam się nie denerwować, relaksowałam się, uspokajałam, a mimo to odczuwałam momentami ból nie do wytrzymania.

Potem wyjmowanie tych elektrod - bolesne. Zakładanie opatrunków uciskowych. Przewieźli mnie na salę. Przez sześć godzin nie wolno się poruszać i należy leżeć na plecach. Okropne uczucie. Wszystko boli. Ale można spać.
Pojawiał się coraz to silniejszy ból, pewnie leki przestawały działać.
Podczas zabiegu zgłaszałam ból prawej części głowy, uczucie wciskania oka w czaszkę - te objawy dokuczały jeszcze kilka dni. Dziś już lepiej. Ale nadal problemy z chodzeniem.
Nie wolno mi się schylać, ubierać skarpet, rąk unosić w górę, mam leżeć około dwa tygodnie.

Taaa... Mam. Ale wiadomo, że jak jestem w domu to chodzę. Pranie robiłam - pralnia w piwnicy (15 schodów), kąpiel w łazience na piętrze też 15 schodów muszę pokonać by tam dotrzeć. Trochę siadam i wtedy bardziej boli. Mąż wczoraj poszedł do pracy, to ja śmigałam po chałupie, rolady na obiad zrobiłam. Nigdy tak długo obiadu nie gotowałam. Dosłownie na raty robiłam te rolady.
Kiedy mąż wrócił z pracy leżałam jak nieżywa - wyczerpana, obolała. Powiedział, że miałam leżeć i weźmie urlop na żądanie, by mnie przypilnować. Obiecałam, że już szaleć nie będę. Mam wózek inwalidzki, na nim lepiej jest siedzieć, wygodniej i do kuchni mogę podjechać...

W sumie to dobrze, że jest zima. Nie ciągnie mnie by z domu wychodzić, a latem pewnie już dreptałabym po trawie w ogrodzie - boso naturalnie.

To co byle do lata!

Kilka miesięcy będę do siebie dochodziła

Zdrowia i jeszcze raz zdrowia pragnę

Clara

piątek, 25 stycznia 2019

Strach ma wielkie oczy

Strach, paraliżuje
Muszę odstawić leki przed zabiegiem na sercu
Boję się, że znów mnie dopadnie...
Miałam tydzień temu migotanie przedsionków, tachykardie
tym razem zdalne ekg złapało moje serce na szaleństwie
i obyło się bez szpitala. Planowy zabieg ostatniego stycznia w Zabrzu.
Boję się, że serce nie będzie spokojne.

Za oknami Zima...
Lubię śnieżne, mroźne Zimy :)
Moi przyjaciele dziś wyjeżdżają do Wisły na trzydniowy kulig
będą pochodnie, potem ognisko pod gwiazdami...



Spełniają się moje marzenia
ale nie mogę w nich uczestniczyć
czyli nie spełniam ich, odkładam je w czasie.
Bo przecież znów się wybierzemy na taki kulig...
Sanie, konie, dzwonki...
Nie mogę, bo jest ryzyko przeziębienia,
a moje serce tak długo czeka...
Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie
samego zabiegu się nie obawiam
jeszcze
Powtarzam sobie, że przecież wielu ludzi było poddawanych temu zabiegowi,
że lekarze wiedzą co robią.
Jakie będzie moje życie po?
Czy będę mogła powrócić do względnej aktywności?
Chciałabym czuć się tak jak dawniej
Och zdrowie...
Rwę się wewnętrznie do aktywności...

A kiedy mi źle, kiedy się boję
zapadam się w moje małe miejsce
Morze, szum morza, wiatr, który muska moją twarz, włosy wirują na wietrze...
biegnę, zawsze biegnę roześmiana plażą...
Jestem taka szczęśliwa...
Taka radosna, pełna sił...
I ta sukienka, targana przyjemnym ciepłym wiatrem...
Lato... ciepło... ja...
beztroska, szalona, zadowolona...
Znów marzę o morzu...

Clara

Ps.
Właśnie dzwonili do mnie z Zabrza
W momencie kiedy oswajam się z terminem
przyspieszyli zabieg - 29 stycznia jadę do Zabrza